wtorek, 6 stycznia 2015
Rowerem po Puszczy - dawniej
Kiedyś wyprawa rowerowa do Puszczy to było prawdziwe
wyzwanie. A wszystkiemu winni byli miejscowi, którzy urządzali na
nas zasadzki na terenie lasu. Atakowali z ukrycia,
ściągali z rowerów i okładali sztachetami, przebijali koła i kazali się wynosić. Na tych którzy im umknęli puszczali wściekłe psy. Po kilku takich powitaniach, nabraliśmy
doświadczenia i przyjęliśmy nową taktykę. Zaczęliśmy jeździć w grupie, wjeżdżając
w las na pełnej szybkości. Gdy na naszej drodze czyhali miejscowi przebijaliśmy
się klinem, każdy z nas miał pałkę teleskopową albo metalową pompkę i okładał
nią napastników na prawo i lewo. Znaleźliśmy też sposób na te ich psy: wysokie
buty, chroniące łydki i gaz pieprzowy. Przejeżdżaliśmy
prawie bez strat. Po każdej takiej udanej szarży zawziętość miejscowych malała,
aż wreszcie ataki skończyły się zupełnie. Musieliśmy zyskać ich respekt.
Albo znaleźli sobie inną, łatwiejszą rozrywkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
- Już kilka razy wieczorem było tak, że po calym dniu przemyśleń, wszystko stawało się dla mnie jasne, już wiedziałem, w wielkim podniec...
-
Jeden ze starszych sympatyków Puszczy opowiadał mi o pewnej pladze sprzed lat, która dotknęła obrzeży lasu, i o tym jak ją skutecznie zw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz