wtorek, 26 września 2017

Szczelina 6.1 Kolejna zagadka

Po nieudanych przeszukiwaniach Puszczy zarządzono obserwację najważniejszych ścieżek i stały objazd obrzeży lasu. Założono punkty obserwacyjne i wysyłano regularne patrole.  Mieliśmy wśród oddelegowanej do tej akcji agentów swojego człowieka, który przekazywał nam nowinki na bieżąco. Załączam poniżej jego zdumiewającą relację, bez komentarza. Sami osadźcie:
- Stacjonowałem wtedy w okolicach polany Rozstaj, czyli wejście do Puszczy od strony Wielkiego Miasta. Po kilku dniach obserwacji zwróciłem uwagę na osobnika, który codziennie, w pośpiechu,  pokonywał tę trasę. Odbiegał  od wizerunku typowego turysty, czy grzybiarza, zresztą wyczuwałem w jego ruchach, tym pospiechu dużą nerwowość. Nadałem o nim komunikat na inne stanowiska. Już po kilku minutach przyszły odpowiedzi. Pierwsza z Rymów, że osobnik właśnie minął ich punkt, następnie raportowali z Malinowa, że jest u nich, wreszcie z Dolin, że opuścił Puszczę i zniknął między zabudowaniami wioski. Naniosłem te informacje na mapę. To się nie trzymało kupy więc jeszcze raz je potwierdziłem przez radio.
Nie mogłem się nadziwić. Ten człowiek (a może nie człowiek?) przeniósł się z jednego krańca Puszczy na drugi w krótką chwilę. Jak to było możliwe? Zamienił się w turkawkę, czy pustułkę? A może korzysta ze specjalnych skrótów, przejść(szczelin?!), w których rządzą inne prawa fizyki, kurczy się przestrzeń?
Żeby te sprawę wyjaśnić, następnego dnia jeden z kolegów ruszył za nim…

czwartek, 21 września 2017

shinrin-yoku

Różne zjawiska, najdziwniejsze mody pojawiły się w Puszczy, zadomowiły na jakiś czas i znikły. Sam niektóre obserwowałem. Szczególnie zapamiętam fascynację dość wyjątkową wersją kąpieli leśnych, propagowaną przez prężnie działającą wówczas w Wielkim Mieście sektę. Jej guru chyba odczytał zbyt dosłownie kurację shinrin-yoku (pl. kąpiel leśna), która w Japonii zyskała sporą popularność i nie była niczym więcej niż propozycją odstresowujących  wycieczek po terenach zielonych.   
W  Puszczy tamtego lata przybrała ona zupełnie inny charakter. Guru kazał przyprowadzonym do Puszczy pacjentom rozbierać się do naga i zanurzać w poszyciu lasu, a wyznawcy, ufni w jego mądrość, posłusznie ściągali z siebie kolejne warstwy ubrań. Mogłem z mojego punktu obserwacyjnego  dojrzeć przykucnięte wśród paproci lub wylegujące się na mchu panie, które całą piersią  wdychały uzdrawiające terpeny emitowane przez drzewa i inne rośliny. Podziwiałem jak ich ciała owiewają olejki eteryczne, jak mienią na ich skórze pojedyncze krople żywicy, jak oblepiają je różnokolorowe pyłki kwiatów. Ukryty w wykrocie po sośnie sam przekonałem się do tej terapii. Pewne znaczenie miało i to, że wyznawcami sekty, były głównie kobiety, studentki  nieodległej uczelni sportowej. Obiecywałem sobie, że następnym razem podejdę do nich i poproszę, żeby mnie przyjęli do swojego grona. Niestety zbyt wcześnie tamtego roku przyszła jesień i zimno wygoniło kuracjuszy z lasu. A wiosną dotarły do Wielkiego Miasta kolejne nowinki i nikt już nie pamiętał o zdrowotnych kąpielach wśród drzew w stroju Adama i Ewy.


Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...