Lubiłem
obserwować jak na Puszczę spływa mgła. Patrzyłem z przejęciem jak opada,
gęstnieje, tężeje. Las w niej niknął, na początku znikały barwy, później
kształty, cienie, ostatnie ślady po Puszczy. Pozostawała bezkresna, nasycona
bielą, przestrzeń.Czekałem na
drugi akt, gdy biel ustąpi, a ja ujrzę las na nowo.
Pewnego razu ta przyjemność zamieniła się w koszmar. Zaczęło się od tego, że mgła wyjatkowo długo zalegała nad Puszczą, zanim udało jej się poruszyć. Ale gdy już uniosła się odowiednio wysoko, zauważyłem, że pod nią nie było nic, pusta, rozciągająca się po horyzont, przestrzeń. Nie mogłem w to uwierzyć, ruszyłem się z miejsca, żeby odnaleźć moją ukochaną, biegałem pod tej jałowej, szarej ziemi, ale nic to nie dało. Zacząłem więc wznosić modły, płakałem, krzyczałem w niebiosa, żeby zwróciły naszą Puszczę, oddały coś co należy do tego miejsca i od zarania dziejów je określa. Ale nikt nie odpowiadał na te błagania. Wokół nadal zionęło pustką, a ja czułem jak wnika ona również we mnie i traciłem siły.
Pewnego razu ta przyjemność zamieniła się w koszmar. Zaczęło się od tego, że mgła wyjatkowo długo zalegała nad Puszczą, zanim udało jej się poruszyć. Ale gdy już uniosła się odowiednio wysoko, zauważyłem, że pod nią nie było nic, pusta, rozciągająca się po horyzont, przestrzeń. Nie mogłem w to uwierzyć, ruszyłem się z miejsca, żeby odnaleźć moją ukochaną, biegałem pod tej jałowej, szarej ziemi, ale nic to nie dało. Zacząłem więc wznosić modły, płakałem, krzyczałem w niebiosa, żeby zwróciły naszą Puszczę, oddały coś co należy do tego miejsca i od zarania dziejów je określa. Ale nikt nie odpowiadał na te błagania. Wokół nadal zionęło pustką, a ja czułem jak wnika ona również we mnie i traciłem siły.
W pewnym
momencie zrobiło się jaśniej, słońce wreszcie wyszło zza chmur i
świeciło pełną mocą. Wtedy zdarzył się cud. Ziemia zaczęła pękać i
wypuszczać pędy, a te rozrastały się i pęczniały, zamieniając się
w drzewa i krzewy. Las rósł w zawrotnym tempie. Nawet nie zauważyłem,
kiedy wróciły do niego ptaki, pająk uplótł pajęczynę, a pod moimi stopami
wyrósł mech. Puszcza znowu stała przede mną.
Wiedziałem
już wtedy, że przeżyłem, coś wyjątkowego, czego nie doświadczył nikt inny,
i w co nikt nigdy mi nie uwierzy. Nikt, nigdy.