niedziela, 26 sierpnia 2018

Lunatycy


Tego lata w lesie zaroiła się od lunatyków. Nachodzą Puszczę około północy i siedzą aż do rana. Zaciekawiony tym fenomenem, zaczaiłem się na kilku z nich. Na pytanie, co ich tu sprowadza o tej porze, spokojni, wyraźnie odprężeni opowiadali, że przychodzą do lasu spać, że od lat mają problemy ze snem i zamiast bezsensownie przerzucać się z boku na bok w swoich łóżkach, idą w Puszczę. Tu kładą się na liściach i mchu, i natychmiast zasypiają.  Rano budzi ich przebijające się zza gałęzi słońce, oni jeszcze nie do końca przytomni, ale już w pełni nasyceni dobrodziejstwem snu, niezdarnie otrzepują się z jego resztek, liści i ziemi, i wracają do siebie.
Tłumaczą, że Puszcza skutecznie tłumi zgiełk Wielkiego Miasta, tłumi jego uderzenia, zdejmuje z piersi jego ciężar, tamuje szkodliwe promieniowanie. Tu, „lunatycy” schowani pod baldachimem Puszczy, wsłuchani w jej uspokajający szept, owiani jej zapachem odpływają, wolni od trosk, w błogi, głęboki, zdrowy sen.

środa, 15 sierpnia 2018

Szczeliną w obłęd


W ten dzień obudziłem się, wiedząc już wszystko. Wstałem, otworzyłem mapę i poszedłem w Puszczę. Znalazłem to miejsce bez żadnych problemów. Szedłem na początku szlakiem, a później za gpsem. Zatrzymałem się  w miejscu, które rano wskazał na mapie mój palec. To było tu. Szybko natrafiłem na wyżłobienie. Wsunąłem w nie palce i pogłębiłem ile się dało. Następnie wsunąłem w  nie  obie dłonie, wierzchami do siebie, wpiłem się palcami w obie przeciwstawne ścianki rowka i zacząłem z całych sił pchać, rozpychać tę szparę. Po chwili ziemia ustąpiła. Stało się to tak nagle, że ledwo zdążyłem odskoczyć na bok. Pode mną zionęła szczelina. Zawiązałem linę na najbliższym drzewie i zacząłem się opuszczać. Gdy zsunąłem się kilka metrów pod ziemię, wlot szczeliny zamknął się i odciął te i tak skąpe resztki światła. Zdałem sobie sprawę, że straciłem drogę powrotną i w tej napierającej ciemności uleciała ze mnie determinacja i pewność siebie. Już nie chciałem opuszczać się dalej.
I co teraz?
Jeśli to tylko sen, to za chwilę zimna, wilgotna ciemność wejdzie we mnie, w mój umysł, usta, oczy i mimo zamkniętych powiek, będę ją tylko widział, żadnych innych obrazów, zacznę drżeć, dławić się nią, dusić i wtedy wybudzę się z tego koszmaru. Poczuję ulgę, pocieszę się, że to tylko sen, odetchnę.
A jeśli to nie sen, to co? Nie wiem… boję się nawet myśleć…

Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...