poniedziałek, 23 listopada 2015

Pinokio à rebours

Jeden z miłośników lasu, wsłuchując się w podszepty Puszczy, uwierzył, że jest drzewem. I był tym drzewem przez większą część roku. Stał w środku lasu dumny, wyniosły niczym dąb. Wcielał się w tę rolę z takim oddaniem, że tracił kontakt z rzeczywistością, zamknięty w świecie roślin nie reagował na obecność ludzi, nie zauważał nikogo. 
Dopiero zimą, gdy zatroskana rodzina groziła użyciem siły, opuszczał swoje stanowisko. Ogorzały, potargany wiatrem, zmyty deszczem przeprowadzał się do miasta.
Chętnie go wtedy odwiedzałem. Był taką namiastką Puszczy. Pamiętam, że przesiadywał głównie na parapecie jak inne doniczkowe rośliny, a w słoneczne dni przenosił się na balkon, wystawiając twarz na słońce. 
Krzyżowały się na nim trasy uchodzących przed zimą owadów, zlatywały się do niego ptaki, pachniał mchem i liśćmi. Kołysał się lekko, jego stawy skrzypiały, oddech szumiał. On jednak nie czuł się w domu dobrze, czekał na powrót do lasu.Wracał tam wczesną wiosną, by z pełnym zaangażowaniem być drzewem. 
Z sezonu na sezon był coraz lepszy, aż wreszcie osiągnął mistrzostwo całkowicie wtopił się w las, stał się nie do odróżnienia od innych drzew. Zdeterminowana rodzina do tej pory szuka go po Puszczy. Nie chce się pogodzić z myślą, że on-człowiek znikł, że zamiast niego szumi gdzieś o jedno drzewo więcej.

wtorek, 10 listopada 2015

Rowerem po Puszczy: Ciemność



O tej porze roku pamiętajcie o właściwym oświetleniu, zmierzch przychodzi jesienią bardzo szybko. Zresztą przy zachmurzonym niebie i ociągającej się mgle nawet w dzień trudno o dobrą widoczność.

Żeby przebić się przez gęste, jesienne ciemności, trzeba światła o mocy latarni morskiej. Zrobiłem sobie więc taką latarkę. Wspaniała zabawka, oświetla płynące nade mną chmury, kroi ciemność jak laser. Już nie dam się zaskoczyć nocy, tak jak ostatnio.

Wyjątkowo wcześnie zaczęło się wtedy zmierzchać. Pamiętam, że ustawione z obu stron ścieżki, drzewa i krzewy wyraźnie odznaczały się w tym półmroku, jaśniały popielatym światłem, tak jakby w nich skupiły się resztki dnia. Krótko mogłem podziwiać to zjawisko. Mrok zalał je i ścieżkę. Coraz bardziej przestraszony, czułem jak jego masa napiera na mnie z każdej strony, czułem coraz bardziej jej ciężar na piersi, oddychałem z dużym trudem, na szczęście byłem już prawie w zasięgu świateł miasta. Gdy już znalazłem się w ich polu, uspokoiłem się, znikło to dziwne poczucie zagrożenia.

Dziwne, no bo czego ja się bałem? Nie wiem, ta ciemność wydawała się taka materialna, chyba bałem się, że mnie zdławi, wchłonie jak osuwająca się lawina błota, zginę pod jej masą.

niedziela, 8 listopada 2015

Puszcza jako kochanek

Mówiła, że to wszystko stało się w Puszczy. Jak w każdy weekend wybrała się do lasu i po długim marszu, gdy zmęczenie dało już znać o sobie, zatrzymała się gdzieś pośród drzew. Na tym postoju, zrobiła sobie posłanie z mchu i liści, położyła się i zasnęła.

Wtedy to się zdarzyło, choć ona nic nie pamięta - spała głęboko. Nie wie nawet, co jej się wtedy śniło. Pozostało jej tylko wrażenie, że ktoś się tam kręcił, może dziadek borowy, albo inny leśny duch? Gdy się obudziła, nie znalazła żadnego śladu czyjejś obecności, czuła się tylko jakoś nieswojo.
Nic więcej nie potrafiła powiedzieć, ani nawet wskazać miejsca tego tajemniczego zdarzenia. Mówiła, że to dziecko lasu, a w polu „ojciec” wpisze „Puszcza”.

Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...