Jeden
ze starszych sympatyków Puszczy opowiadał mi o pewnej pladze sprzed
lat, która dotknęła obrzeży lasu, i o tym jak ją skutecznie zwalczył. Wprowadziły
się wówczas na ten teren tzw. tirówki. Wystawały od bladego świtu przy
drodze, okalającej Puszczę, czekając na okazję. Gdy pojawiał się klient
porzucały swoją miejscówkę i właziły z nim w głąb
lasu, bezczelnie zapraszały do Puszczy jak do siebie. To rozsierdziło
mojego kolegę. Wydał im wojnę.
Na
początku gonił z kijem, strzelał ze śrutówki, udając myśliwego,
wreszcie wypuszczał na nich wilczura, jako niby wilka. Niestety, nie
wiele to dało. Kurwy okazały się niezwykle odporne, a on nie raz oberwał
od ich protektorów. Po jakimś czasie wpadł jednak na szatański plan.
Wypożyczył, z funkcjonującego na terenie Puszczy cyrku, wielkiego
niedźwiedzia. Zakradł się z nim na teren tirówek i wypuścił. Niedźwiedź
odgrywał wspaniale swoją rolę, podchodził cichaczem do zadumanej kurwy,
stawał na tylnych nogach, rozczapierzał łapy i ryczał przeraźliwie.
Efekt był prawie natychmiastowy. Na drodze zaroiło się od
dziewczyn uciekających na pełnej szybkości jak najdalej od lasu. Nawet
ich stanowczy opiekunowie nie mogli ich zawrócić.
Historia
o szwendającym się po lesie niedźwiedziu rozniosła się bardzo szybko,
przybierając z czasem coraz to nowsze, bardziej zatrważające wersje.
Puszcza mogła poczuć się bezpiecznie. Tirówki trzymały się od niej z
daleka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz