niedziela, 10 grudnia 2017

List z Puszczą w tle


Pamiętasz tę sosnę w kształcie liry? Tę z dwoma rozwidlonymi, wygiętymi pniami, które schodzą się metr nad ziemią? Mówiłeś, że wygląda jak wielka lira, wystarczy podejść i zagrać. Śmiałam się wtedy z Ciebie, a raczej cieszyłam się z tych Twoich niezwykłych pomysłów, nieprzeciętnej wyobraźni.

I wiesz co? Wybrałam się ostatnio do Puszczy, specjalnie żeby znaleźć tę sosnę. Udało się. Ustawiłam się do niej bokiem, przełożyłam ręce przez pień, poszukałam palcami strun. Były. Szarpnęłam jedną. Zadźwięczała. Był to bardzo czysty, wysoki dźwięk. Zaczęłam więc grać. Wyszła mi całkiem zgrabna melodia, której chyba nigdy wcześniej nie słyszałam. Tak jakby coś co kazało mi tam przyjść, odnaleźć sosnę-lirę i na niej zagrać, teraz prowadziło moje palce. Pieśń niosła się po Puszczy, tej największej i najpiękniejszej sali koncertowej. I wywołała coś, czego pragnęłam, coś niesamowitego, co znałam tylko z książek. Drzewa nachyliły się ku mnie, zleciały się ptaki i zwierzęta, a ja nadal grałam, bo czekałam, aż przyjdzie jeszcze ktoś, ten najważniejszy. 
Niestety, nie przyszedłeś. 
Napisałam do Ciebie w ten sposób, bo inaczej nie umiem.
Wydaje mi się, że tak wystarczy, że zrozumiesz.

niedziela, 12 listopada 2017

Szczelina 6.3: Kolejna zagadka

Po kilku minutach  szybkiego marszu obserwowany wyraźnie zwolnił. Wydawało się, że czegoś szuka, wzrokiem lustrował teren po prawej stronie ścieżki. Wreszcie się zatrzymał. Przykucnął, położył dłoń na ziemi, następnie przesuwał ją w różnych kierunkach,  jakby próbował  coś wyczuć pod opuszkami palców, pod wnętrzem dłoni. Wreszcie znalazł to miejsce, podniósł się, spojrzał na zegarek, odliczył chyba minutę, skoczył przed siebie i zniknął. Podbiegłem tam szybko, ale nie było po nim ani śladu, niewielką nieckę pokrywały nietknięte liście. Niesamowite. Wyglądało to jakby wsiadł do niewidzialnego metra, albo poczty pneumatycznej i najzwyczajniej w świecie pojechał dalej. Nie zauważyłem, żeby poruszyła się ziemia, żeby podłoże rozerwało się pod nim, żadnej szczeliny, czy po niej blizny.
Pozostała mi jeszcze jedna rzecz do wypróbowania. Nie zastanawiałem się nad nią długo. Przykucnąłem w tym samym miejscu, powtórzyłem jego gesty, wreszcie wyczułem coś pod palcami, nie wiem co to mogło być, ale uznałem, że właśnie o to chodzi, podniosłem się, odczekałem chwilkę i skoczyłem przed siebie. Nie wiem, co się od tego momentu ze mną działo. Wchłonęła mnie nicość i po nieokreślonym czasie wypluła.
Obudziłem się zupełnie gdzie indziej.
Byłem po drugiej stronie Puszczy. 

czwartek, 5 października 2017

Szczelina 6.2: Kolejna zagadka

Tego się najbardziej obawiałem obserwacja trwała może kilka minut. Nasz człowiek  szybko stracił z oczu śledzonego i sam zagubił się gdzieś w Puszczy. 
Przeświadczony, że umyka nam właśnie rozwiązanie może największej zagadki skrywanej przez Puszczę, zgłosiłem się na ochotnika do następnej obserwacji podejrzanego.
Poszedłem za nim.
Pamiętam, że  obiekt szedł szybko, ale nie odstawałem, trzymałem się na wyznaczoną odległość, pomagała mi pogoda, było słonecznie z dobrą widocznością, i znajomość Puszczy, znałem na tej trasie każdy zakręt. Mimo tych starań, utrzymywania pełnej koncentracji, bezszelestnego, sprawnego podążania krok w krok za obserwowanym, muszę przyznać, że i mnie przechytrzył. Ale po wysłuchaniu całej mojej opowieści sami przyznacie, że nie mogę czuć się  przegranym, osiągnąłem przecież zamierzony cel. Zanim mi się wymknął, dojrzałem coś, czego pewnie nie chciałby żebym widział. Poznałem tajemnicę jego niewytłumaczalnych przemieszczeń. 
Widziałem to na własne oczy...

wtorek, 26 września 2017

Szczelina 6.1 Kolejna zagadka

Po nieudanych przeszukiwaniach Puszczy zarządzono obserwację najważniejszych ścieżek i stały objazd obrzeży lasu. Założono punkty obserwacyjne i wysyłano regularne patrole.  Mieliśmy wśród oddelegowanej do tej akcji agentów swojego człowieka, który przekazywał nam nowinki na bieżąco. Załączam poniżej jego zdumiewającą relację, bez komentarza. Sami osadźcie:
- Stacjonowałem wtedy w okolicach polany Rozstaj, czyli wejście do Puszczy od strony Wielkiego Miasta. Po kilku dniach obserwacji zwróciłem uwagę na osobnika, który codziennie, w pośpiechu,  pokonywał tę trasę. Odbiegał  od wizerunku typowego turysty, czy grzybiarza, zresztą wyczuwałem w jego ruchach, tym pospiechu dużą nerwowość. Nadałem o nim komunikat na inne stanowiska. Już po kilku minutach przyszły odpowiedzi. Pierwsza z Rymów, że osobnik właśnie minął ich punkt, następnie raportowali z Malinowa, że jest u nich, wreszcie z Dolin, że opuścił Puszczę i zniknął między zabudowaniami wioski. Naniosłem te informacje na mapę. To się nie trzymało kupy więc jeszcze raz je potwierdziłem przez radio.
Nie mogłem się nadziwić. Ten człowiek (a może nie człowiek?) przeniósł się z jednego krańca Puszczy na drugi w krótką chwilę. Jak to było możliwe? Zamienił się w turkawkę, czy pustułkę? A może korzysta ze specjalnych skrótów, przejść(szczelin?!), w których rządzą inne prawa fizyki, kurczy się przestrzeń?
Żeby te sprawę wyjaśnić, następnego dnia jeden z kolegów ruszył za nim…

czwartek, 21 września 2017

shinrin-yoku

Różne zjawiska, najdziwniejsze mody pojawiły się w Puszczy, zadomowiły na jakiś czas i znikły. Sam niektóre obserwowałem. Szczególnie zapamiętam fascynację dość wyjątkową wersją kąpieli leśnych, propagowaną przez prężnie działającą wówczas w Wielkim Mieście sektę. Jej guru chyba odczytał zbyt dosłownie kurację shinrin-yoku (pl. kąpiel leśna), która w Japonii zyskała sporą popularność i nie była niczym więcej niż propozycją odstresowujących  wycieczek po terenach zielonych.   
W  Puszczy tamtego lata przybrała ona zupełnie inny charakter. Guru kazał przyprowadzonym do Puszczy pacjentom rozbierać się do naga i zanurzać w poszyciu lasu, a wyznawcy, ufni w jego mądrość, posłusznie ściągali z siebie kolejne warstwy ubrań. Mogłem z mojego punktu obserwacyjnego  dojrzeć przykucnięte wśród paproci lub wylegujące się na mchu panie, które całą piersią  wdychały uzdrawiające terpeny emitowane przez drzewa i inne rośliny. Podziwiałem jak ich ciała owiewają olejki eteryczne, jak mienią na ich skórze pojedyncze krople żywicy, jak oblepiają je różnokolorowe pyłki kwiatów. Ukryty w wykrocie po sośnie sam przekonałem się do tej terapii. Pewne znaczenie miało i to, że wyznawcami sekty, były głównie kobiety, studentki  nieodległej uczelni sportowej. Obiecywałem sobie, że następnym razem podejdę do nich i poproszę, żeby mnie przyjęli do swojego grona. Niestety zbyt wcześnie tamtego roku przyszła jesień i zimno wygoniło kuracjuszy z lasu. A wiosną dotarły do Wielkiego Miasta kolejne nowinki i nikt już nie pamiętał o zdrowotnych kąpielach wśród drzew w stroju Adama i Ewy.


wtorek, 29 sierpnia 2017

Rowerem po Puszczy: Lato

Wybrałem się ostatnio na krótki wypad rowerowy. Upał już zelżał. Lekki wiatr przyjemnie chłodził. Nie miałem tego dnia nastroju na wycieczkę krajoznawczą, chciałem się pościgać, rozpędzić rower ile sił w nogach, poczuć pęd powietrza,  porządnie się zmęczyć. Z takim nastawieniem przecinałem na pełnej szybkości ciągnące się po obu stronach łąki.  
Niestety nie nacieszyłem się jazdą zbyt długo.Ogłuszający hałas tysiące rozszalałych świerszczy, podobny do terkotania  helikoptera, zagłuszył muzykę z słuchawek, nieposkromiona zieleń krzewów i traw ograniczyły moją drogę do wąskiej ścieżki, a gęsta chmura drobnych muszek przebiła się przez okulary i oślepiła mnie tak, że straciłem panowanie nad rowerem i wpadłem w wysokie trawy. Gdy z  trudem wyciągałem rower z kłębowiska pnączy, poczułem  ostre, odurzające zapachy stratowanych roślin i rozjeżdżonej ziemi, a odgłosy wszelkiej maści owadów się jeszcze wzmogły.  Podniosłem głowę i rozejrzałem się dookoła.  Byłem chyba na równiku.  Otaczała mnie brzęcząca, szeleszcząca,  sycząca ściana zieleni, jakieś dzikie królestwo. Moja głowa aż puchła od ilości bodźców, które brutalnie się do niej wdzierały. Oszołomiony, czekałem na to co się ma zdarzyć. Byłem pewien, że za kilka chwil  spadnie na mnie z nad tych traw jakiś wielki drapieżnik i będzie po wszystkim. 
Odliczałem 4,3,2,1 i …nic, uffff.... drapieżnik zniknął, a ja powoli wracałem do siebie. 

 

czwartek, 10 sierpnia 2017

Zamknij oczy jeszcze mocniej

- ...Nie! Nie tak! Skup się! Zamknij oczy jeszcze mocniej, o tak… Widzisz go teraz ?
- Aha...Widzę. Przechodzi obok nas.
- Właśnie! Idziemy za nim.
- Lepiej nie, zostańmy tu. Jest groźny, jak nas przyłapie, będzie kłopot. 
- Idziemy! Będziemy go śledzić. Wskaże nam kryjówkę.
- Nie, nie idę, nie podoba mi się to. Otwieram oczy!
- Spokojnie. Nic ci nie grozi. Przecież to dzieje się w twojej głowie. Nie panikuj!! 
- Nie! Skąd mam wiedzieć, że tylko w głowie. Ty masz taką pewność?

- ..jak jest tak, jak mówisz, to może lepiej nie otwierajmy oczu! Skąd wiesz co tam cię czeka, jak otworzysz.

Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...