poniedziałek, 16 stycznia 2017

Szczelina 5.1 Poszukiwania


Przyszli jeszcze za dnia. Zapytali, czy mogą się ogrzać. Zanim odpowiedziałem, podeszli do ogniska. Nie rozmawialiśmy dużo. Nikt z nas tego nie potrzebował. Wiecie jak to jest przy ognisku, wpatrujesz się w ogień, w mieniący się żar, w tańczące płomienie, strzelające w niebo iskry. I to wystarcza. Za to dobrze zapamiętałem ich twarze, wyłaniały się z płomieni, po drugiej stronie ogniska. Miałem czas, mogłem się im przyjrzeć. To byli na pewno  poszukiwani więźniowie. 
Teraz już wiem, z czego wzięła się ich  małomówność.
Spędzili tam ze mną pewnie z godzinę, może półtorej, tak do zmroku. Wcześniej przyszedł zmierzch. Piękne widowisko. Krajobraz tracił głębię, znikały dalsze plany, ciemność napierała, by wreszcie oprzeć się o ognisko.
Właśnie wtedy  zniknęli. Nie odeszli tak po prostu. Zaczęli się wspinać po gładkich pniach pobliskich sosen i na pewnej wysokości wyszli poza obręb światła. 
Wiem, że to może brzmieć mało wiarygodnie, ale ja to tak pamiętam. Do tej pory, gdy zamykam oczy, widzę to ich płynne, bez wysiłkowe wspinanie.

1 komentarz:

  1. "i jak składniki niedobrego snu
    odmieniają się dookoła oczu
    prowadzące nas
    odmyte zielonymi lekarstwami miejsca

    chrystolesie
    cofa się nieznacznie
    jego ciało przybiera nie-nasze -
    ślady winniczka na liściu
    nieustannie-ukołysujące"
    G.A.

    OdpowiedzUsuń

Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...