Różne
zjawiska, najdziwniejsze mody pojawiły się w Puszczy, zadomowiły na jakiś czas
i znikły. Sam niektóre obserwowałem. Szczególnie zapamiętam fascynację dość
wyjątkową wersją kąpieli leśnych, propagowaną przez prężnie działającą wówczas
w Wielkim Mieście sektę. Jej guru chyba odczytał zbyt dosłownie kurację shinrin-yoku (pl. kąpiel leśna), która w Japonii
zyskała sporą popularność i nie była niczym więcej niż propozycją odstresowujących
wycieczek po terenach zielonych.
W Puszczy tamtego lata przybrała ona zupełnie inny charakter. Guru kazał przyprowadzonym do Puszczy pacjentom rozbierać się do naga i zanurzać w poszyciu lasu, a wyznawcy, ufni w jego mądrość, posłusznie ściągali z siebie kolejne warstwy ubrań. Mogłem z mojego punktu obserwacyjnego dojrzeć przykucnięte wśród paproci lub wylegujące się na mchu panie, które całą piersią wdychały uzdrawiające terpeny emitowane przez drzewa i inne rośliny. Podziwiałem jak ich ciała owiewają olejki eteryczne, jak mienią na ich skórze pojedyncze krople żywicy, jak oblepiają je różnokolorowe pyłki kwiatów. Ukryty w wykrocie po sośnie sam przekonałem się do tej terapii. Pewne znaczenie miało i to, że wyznawcami sekty, były głównie kobiety, studentki nieodległej uczelni sportowej. Obiecywałem sobie, że następnym razem podejdę do nich i poproszę, żeby mnie przyjęli do swojego grona. Niestety zbyt wcześnie tamtego roku przyszła jesień i zimno wygoniło kuracjuszy z lasu. A wiosną dotarły do Wielkiego Miasta kolejne nowinki i nikt już nie pamiętał o zdrowotnych kąpielach wśród drzew w stroju Adama i Ewy.
W Puszczy tamtego lata przybrała ona zupełnie inny charakter. Guru kazał przyprowadzonym do Puszczy pacjentom rozbierać się do naga i zanurzać w poszyciu lasu, a wyznawcy, ufni w jego mądrość, posłusznie ściągali z siebie kolejne warstwy ubrań. Mogłem z mojego punktu obserwacyjnego dojrzeć przykucnięte wśród paproci lub wylegujące się na mchu panie, które całą piersią wdychały uzdrawiające terpeny emitowane przez drzewa i inne rośliny. Podziwiałem jak ich ciała owiewają olejki eteryczne, jak mienią na ich skórze pojedyncze krople żywicy, jak oblepiają je różnokolorowe pyłki kwiatów. Ukryty w wykrocie po sośnie sam przekonałem się do tej terapii. Pewne znaczenie miało i to, że wyznawcami sekty, były głównie kobiety, studentki nieodległej uczelni sportowej. Obiecywałem sobie, że następnym razem podejdę do nich i poproszę, żeby mnie przyjęli do swojego grona. Niestety zbyt wcześnie tamtego roku przyszła jesień i zimno wygoniło kuracjuszy z lasu. A wiosną dotarły do Wielkiego Miasta kolejne nowinki i nikt już nie pamiętał o zdrowotnych kąpielach wśród drzew w stroju Adama i Ewy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz