sobota, 11 lutego 2017

Ludzie Puszczy: Ptaszyna



Zaczęło się od zamarzniętej na kamień cierniówki. Mrozy wtedy przyszły wyjątkowo wcześnie. Leżała tuż przy szlaku, wydawało się, że już od dawna martwa. Podniósł ją i grzał w dłoniach. Nie pomagało. Włożył ją sobie pod pachę, tam miała najcieplej. Po kilku minutach poczuł drapanie małych pazurków, usłyszał cieniutki szczebiot. Niewyczuwalne do tej pory serce zaczęło drgać. Ptak wracał do życia. Gdy już całkiem wydobrzał, Ptaszyna wyciągnął go spod kilku warstw ubrań i puścił na wolność. A tamten odleciał pełen energii, jak gdyby nic się nie stało.

Później w ten sam, albo inny sposób odratował jeszcze kilka ptaków. A one nie pozostawały mu dłużne. Spotykałam go w Puszczy w ich towarzystwie, leciało za nim całe stado. Przyciągał je do siebie jak magnes. Robił zresztą na tym dobry interes, majętni amatorzy fotografii płacili spore pieniądze za bliskie spotkanie z kulonem, kraską, dzierzbą, szczudłakiem czy wąsatką. A on dawał gwarancję, że nawet najrzadszy, dawno nie widziany u nas, gatunek przyleci do Puszczy, złożyć mu pokłon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...