Otwieram oczy. Wilk
stoi nade mną. Jego wyszczerzone kły na wysokości mojej szyi. Zamykam oczy.
Uff… Już lepiej. Teraz odczekam chwilę, przegonię te myśli.
Zagłębię się w zupełnie inny świat: Jadę tramwajem, zmierzcha, powoli rozpalają
się światła miasta, podziwiam jak pięknie lśnią w rzece, a ta płynie leniwie na
północny zachód, w róż zachodzącego słońca. Teraz! Otwieram oczy. Wilk wygiął
lekko pysk jakby właśnie miał się wbić w moją tętnicę. Szybko! Zamykam je
jeszcze raz. Muszę uciec gdzieś indziej, wysiadam z tramwaju, biegnę, mijam
ludzi, tych wracających z pracy, i tych przesiadujących pod sklepem, i tych na
przystankach. Wchodzę do domu. W domu są wszyscy. Uff już jestem bezpieczny.
Otwieram oczy. Wilk wpija się w moją szyję. Potworny ból.
Budzę się.
Otwieram oczy.
Jestem w domu. Bezpieczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz