niedziela, 3 stycznia 2016

Chaszcze

W puszczańskich chaszczach kryje się jakieś dziwo. Zawsze gdy w nie wchodzę, ktoś mnie śledzi. Słyszę szelest, analogiczny do tego, który sam wywołuję, przedzierając się przez te wysokie, wyschłe trawy - suchy dźwięk deptanych, łamanych badyli. Jednak za sobą mam tylko chaszcze i wytyczoną przeze mnie ścieżkę. Szpiega nie widać, znika, rozpływa się w powietrzu, wnika w trawy, wsuwa się w puste łodygi badyli.
To wrażenie, że ktoś mnie śledzi czasami jest nie do zniesienia. Odwracam się wtedy i próbuje dorwać tego typa, ale nic z tego, mimo, że zmieniam kierunek pościgu, on cały czas siedzi mi na plecach. Po kilku takich próbach, daję za wygraną. Wyobrażam sobie wtedy, że mam ogon i tak niezdarnie go za sobą ciągnę. Wielki ogon jaszczurki niesforny i rozbrykany, który zamiata chaszcze jak miotła.  Uspokajam się wtedy, przestaje myśleć o tym ciekawskim stworze, który nadal idzie za mną krok w krok aż po kraniec traw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szczelina 4.0 Zaginięcie

                                                                                                                                            ...