Co gorsze, nie odnaleziono ich również, na trasie, ani w jej okolicy. A że bieg miał wyjątkową obsadę, szybko wezwano wszelkie możliwe służby. Straż leśna, więzienna i policja przeczesywały całą Puszczę. Ustawiono również blokady pobliskich dróg i zintensyfikowano patrole w całym regionie, a miejscowi komendanci kazali sobie na bieżąco raportować o sytuacji. Podjęto więc szeroko zakrojone działania przewidziane na wypadek ucieczki więźniów.
Jednak w tym przypadku wiele argumentów przemawiało
przeciwko takiej interpretacji. Czy mogli podjąć się ucieczki tak dobrze
rokujący więźniowie, którzy już liczyli dni do końca odsiadki? Za wiele mieli do stracenia. Zreszta już
wielokrotnie opuszczali zakład karny za zgodą opiekunów i zawsze wracali karnie i punktualnie. Dodatkowo, nie odnaleziono
żadnego śladu poza lasem, psy gubiły trop na terenie Puszczy, a zastosowana
inwigilacja ich otoczenia nie wykazała, żeby osadzeni kontaktowali się z kimkolwiek.
Wyglądało to więc trochę tak jakby zapadli się pod ziemię… I byli tacy, którzy podjęli właśnie ten, wydałoby się
bardzo abstrakcyjny, wątek. Przypomnieli tragiczne losie pewnego odkrywcy bezdennej szczeliny i jego ekipy poszukiwawczej i zasugerowali poprzez media,
że to samo mogło stać się w tym przepadku. Ziemia mogła się otworzyć i połknąć
więźniów, którzy może nadal spadają w bezdenną przepaść. Służby, mimo dużego dystansu do tych sugestii, poddały się
publicznej presji i zleciły pro forma geologom
zbadanie podłoża na trasie biegu i w jej okolicy. No i wtedy miało miejsce przełomowe
wydarzenie dla tej sprawy - geologowie również zaginęli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz