W ten dzień obudziłem się, wiedząc już wszystko. Wstałem,
otworzyłem mapę i poszedłem w Puszczę. Znalazłem to miejsce bez żadnych
problemów. Szedłem na początku szlakiem, a później za gpsem. Zatrzymałem
się w miejscu, które rano wskazał na
mapie mój palec. To było tu. Szybko natrafiłem na wyżłobienie. Wsunąłem w nie palce
i pogłębiłem ile się dało. Następnie wsunąłem w nie
obie dłonie, wierzchami do siebie, wpiłem się palcami w obie
przeciwstawne ścianki rowka i zacząłem z całych sił pchać, rozpychać tę szparę.
Po chwili ziemia ustąpiła. Stało się to tak nagle, że ledwo zdążyłem odskoczyć
na bok. Pode mną zionęła szczelina. Zawiązałem linę na najbliższym drzewie i
zacząłem się opuszczać. Gdy zsunąłem się kilka metrów pod ziemię, wlot
szczeliny zamknął się i odciął te i tak skąpe resztki światła. Zdałem sobie
sprawę, że straciłem drogę powrotną i w tej napierającej ciemności uleciała ze mnie determinacja i pewność siebie. Już nie chciałem opuszczać się dalej.
I co teraz?
Jeśli to tylko sen, to za chwilę zimna, wilgotna ciemność wejdzie
we mnie, w mój umysł, usta, oczy i mimo zamkniętych powiek, będę ją tylko
widział, żadnych innych obrazów, zacznę drżeć, dławić się nią, dusić i wtedy wybudzę
się z tego koszmaru. Poczuję ulgę, pocieszę się, że to tylko sen, odetchnę.
A jeśli to nie sen, to co? Nie wiem… boję się nawet myśleć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz